Długo zbierałam się do tego wpisu. Miałam wielką nadzieję opublikować go w rocznicę rozpoczęcia mojej podróży. No cóż, wyszło jak zawsze.
Bo widzicie, najbardziej lubię sobie pisać tak kompletnie o niczym ważnym – o niczym ważnym dla was. Czyli o moich przygodach, przytaczać dziwne, mniej lub bardziej zabawne anegdoty. W tym tkwi największy duch podróży, bo wiąże się z emocjami. Oczywiście miejsca też je wywołują i to jest piękne i to się działo w moim przypadku niejednokrotnie.
Wydarzyło się też w Palermo. I w Castellammare del Golfo – aż dwa razy. Za pierwszym razem to małe miasteczko zauroczyło mnie swoim spokojem podczas nieplanowanego pobytu – możecie sobie przypomnieć o nim tutaj: https://www.sobieradziwpodrozy.pl/cisza-i-spokoj-w-castellammare-del-golfo/. Za drugim podczas krótkiego wypadu z jednym z moich gospodarzy z couchsurfingu – Nino.
A musicie wiedzieć, że Nino to wspaniały człowiek! W jego mieszkaniu, które dzieli z dwiema innymi osobami, spędziłam 3 noce. Wieczorami zawsze pełno było tutaj ludzi z najróżniejszych zakątków świata, z pewnością za zasługą świetnej atmosfery i wyśmienitego jedzenia, przygotowywanego głównie przez Nino – znakomitego kucharza. Za mój nadbagaż w drodze powrotnej w postaci cięższej Marty, winię sycylijską gościnność.
Nino na co dzień ima się różnych prac, ale jego prawdziwą pasją jest latanie paralotnią. Gdy tylko o tym usłyszałam, na mojej twarzy wymalował się wielki entuzjazm – z pewnością to zauważył, bo od razu zaproponował mi wyjazd do Castellammare del Golfo, gdzie miałam odbyć swój pierwszy w życiu lot. Oczywiście nie sama, a w asyście przyjaciela Nino. Sam się tego nie podjął, powiedział, że ze mną nigdy nie wiadomo i niechybnie doprowadzę do jakiegoś wypadku…No dobra, żart, po prostu zawsze lata solo i nie ma doświadczenia w asystowaniu innym. Przynajmniej tak mi powiedział, a ja w to uwierzyłam.
W każdym razie ruszyliśmy do pięknego Castellammare, którego zdecydowanie nie spodziewałam się odwiedzić po tak krótkim czasie, a już na pewno nie spodziewałam się, że zobaczę je z lotu ptaka. Muszę przyznać, że cała byłam w emocjach, nie mogłam się doczekać tych wrażeń i widoków!
Musiałam jednak czekać jeszcze dłużej niż się spodziewałam – w kolejce. Na miejscu był już przyjaciel Nino wraz ze swoimi klientami – 3 osoby miały lecieć przede mną, a, jak możecie się domyślić, cała zabawa trochę trwa. Pierwsza rzecz to przygotowanie sprzętu, poinstruowanie świeżaka, co ma robić, przeprowadzenie kilku prób, potem sam lot, który trwa około 20 minut, a na końcu trzeba jeszcze wrócić z powrotem na szczyt. I tak kilka razy, zanim przyszło mi samej doświadczyć tego zaszczytu. Oczekiwanie jednak miało swoje plusy – mogłam przygotować się psychicznie na moją własną przygodę z paralotnią.
I doczekałam się! Gdy nadeszła moja kolej, chłopaki pokazali, co mam robić i po krótkim rozbiegu wzbiliśmy się w powietrze. Nie było w tym żadnej trudności, prawie żadnego wysiłku z mojej strony – ot, tak po prostu po wykonaniu 3 kroków już lecieliśmy. Wiatr we włosach, widok na wzgórza i morze. Mój instruktor co chwilę pytał, czy wszystko u mnie dobrze, a ja czułam się wspaniale. Nie sądziłam, że latanie paralotnią jest tak relaksujące. Jeśli tylko będziecie mieli okazję, nie wahajcie się i zróbcie to!
I z powrotem do Palermo
Ale wróćmy do głównego tematu mojego posta – Palermo i jego najważniejszych atrakcji turystycznych. Na moim blogu pojawi się również wpis na temat tych nieco mniej uczęszczanych przez przyjezdnych, ale, według mnie, równie ciekawych i zdecydowanie wartych zobaczenia. Chciałam jednak najpierw osobno przedstawić wam te, z których miasto słynie i jest znane na całym świecie.
Myśląc o Palermo, przypominam sobie to uczucie, kiedy już po kilku dniach zrozumiałam, że zostanę tutaj na dłużej. W tym mieście czuje się energię, wakacyjną atmosferę podlewaną spritzem z orzeźwiającymi kostkami lodu. Kultura, historia, życie nocne, ludzie, którzy zdają się nie martwić jutrem – żyją tutaj, teraz, dzisiaj. I wręcz kipi z nich miłość do wyspy. Czasem przesadna.
Nie wiem, czy każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, ale z pewnością Palermo oferuje wielki talerz różnorodności, z którego można sobie nakładać bez końca. Trzeba tylko zdecydować, od czego zacząć.
Wszystkie drogi prowadzą do…Quattro Canti
Spodziewaliście się Rzymu? Mrągowa? Oszaleliście? No przecież jesteśmy na Sycylii…
Dlaczego akurat tutaj? A dlatego, że Quattro Canti (oficjalnie Piazza Vigliena) znajduje się w samym sercu Palermo i jest dobrym punktem wyjściowym do zwiedzania – od placu odchodzą dwie główne ulice – Via Maqueda i, najstarsza w mieście, Cassaro (Corso Vittorio Emanuele). Co więcej, spotykają się tutaj cztery historyczne dzielnice miasta – Albergheria, Capo, La Loggia i Kalsa. Qauttro Canti otaczają cztery pałace wzniesione w stylu barokowym i każdy z nich reprezentuje jedną porę roku, hiszpańskiego króla Sycylii oraz figurę świętej. Ten bogato zdobiony plac zwany jest także Teatro del Sole (Teatr Słońca) – być może dlatego, że światło i cień rzeczywiście niejako grają, tańczą na murach pałaców, zmieniając jego wygląd w zależności od pory dnia i roku.
No dobrze, jesteśmy już w centrum Palermo, poetycko mówiąc, na rozstaju dróg – co dalej? Ano możemy podążyć Cassaro, mijając na początku piękny Kościół San Giuseppe dei Teatini, liczne stragany i sklepiki z pamiątkami.
Aż w końcu dotrzemy do jednego z najważniejszych budynków w mieście.
Cattedrale di Palermo (Katedra w Palermo)
A dokładniej Cattedrale della Santissima Vergine Maria Assunta (Katedra pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej), znajdująca się na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO jako część dziedzictwa arabsko-normańskiego zachodniej Sycylii (obok m.in. Kaplicy Palatyńskiej w Pałacu Normanów, czy Katedry w Monreale). I to dziedzictwa naprawdę wielu kultur, bo została wzniesiona w stylu normańskim, ale ze względu na liczne i częste uzupełnienia w późniejszym czasie, stała się prawdziwą paletą stylów architektonicznych – m.in. baroku i gotyku. Za każdym razem renowacje przeprowadzała inna władza, w innych czasach, o innych korzeniach kulturowych. Co więcej, zbudowano ją w miejscu kościoła bizantyjskiego, który, podczas panowania Arabów, przeobrażono w meczet. Ostateczny kształt nadał katedrze architekt Ferdinando Fugi w XIX wieku.
O ile od zewnątrz katedra reprezentuje sobą wiele różnych rozwiązań architektonicznych, to w środku jest znacznie bardziej spójna i dość skromna. Wejście do niej jest bezpłatne, jeśli jednak chcecie zobaczyć trochę więcej, to warto wybrać się do Area Monumentale – wstęp do całego obszaru kosztuje 12 EUR, można też wybrać kilka konkretnych opcji z listy i zapłacić mniej. Area Monumentale zawiera w sobie: dach katedry, grobowce królewskie, kryptę, apsydy, skarbiec oraz podziemia.
Szczegóły znajdziecie tutaj: https://www.ticket-shop-cattedraledipalermo.it/amc/orari-e-modalita-di-visita-della-cattedrale/
Katedra odgrywa niezwykle ważną rolę w Palermo. To tutaj niegdyś koronowano królów wyspy. Ponadto budowla do dziś pozostaje największym kościołem na Sycylii.
Plac wokół katedry stał się jednym z najczęściej uczęszczanych przeze mnie miejsc – tutaj zwykłam robić sobie przystanki i siadałam na murku przy placu po kilkugodzinnych spacerach, odpoczywałam, ale też po prostu przypatrywałam się katedrze. A o zachodzie słońca, gdy staje się wręcz złota, stanowi nie lada spektakl dla naszych oczu.
Palazzo dei Normanni (Pałac Normanów)
Nieopodal Katedry napotkacie kolejny symbol miasta – Palazzo dei Normanni (Pałac Normanów). Znajduje się on tuż przy parku, w którym również spędzałam często popołudnia, trochę też wieczory, ale tylko wtedy, gdy komary nie były zbyt agresywne (na Sycylii latem jest naprawdę mnóstwo komarów, a moja wyśmienita krew niestety bardzo przypadła im do gustu).
Pałac Normanów był niegdyś siedzibą królów wyspy, zaś dziś gości parlament Sycylii. Jego budowa zaczęła się w IX wieku z inicjatywy emira Palermo, a została ukończona w XII wieku. Pałac od zewnątrz z pewnością przyciąga wzrok, choć głównie ze względu na swoje gabaryty. W porównaniu do katedry, jest przykładem budowli, w której zastosowano raczej skromniejsze rozwiązania estetyczne. Słyszałam za to, że w środku prezentuje się już zupełnie inaczej i jest co podziwiać. Ja tam nie weszłam, ale jeśli macie ochotę, to czekają na was dziedziniec, bogato zdobiona Cappella Palatina (Kaplica Palatyńska) w stylu bizantyjskim, czy apartamenty królewskie. Musicie jednak uprzednio zarezerwować swoją wizytę. Jeśli chodzi o cenę, to znów mamy kilka opcji do wyboru, w zależności od tego, co chcemy zwiedzić. Jeśli interesuje was cały kompleks, najlepiej będzie się tam wybrać od wtorku do czwartku, kiedy bilet kosztuje 13,50 EUR. W pozostałe dni zapłacicie 18 EUR. Przy okazji zarezerwujcie sobie trochę czasu – zwiedzanie pałacu trwa około 2-3 godzin.
Szczegóły znajdziecie tutaj: https://federicosecondo.tm.bestunion.com/biglietteria/listaEventiPub.do?lang=en
Porta Nuova i Porta Felice
Tuż obok Pałacu Normanów znajduje się jedna z bram miasta, stanowiąca symboliczne wejście do jego centrum – Porta Nuova. Według mnie najładniejsza ze wszystkich. Została zbudowana w XVI wieku na cześć zdobycia Tunisu przez Karola V z dynastii Habsburgów i przez stulecia stanowiła główne wejście do miasta. Na przeciwległym krańcu Cassaro, bliżej morza i Foro Italico, znajduje się zaś kolejna brama, powstała nieco później, bo w XVII wieku – Porta Felice.
Via Maqueda
I niby wszystko pięknie sobie wcześniej zaplanowałam, bo tak bardzo uparłam się przy rozpoczęciu tego małego przewodnika przy Quattro Canti, które wydaje mi się świetnym punktem orientacyjnym. Tymczasem, aby dotrzeć do miejsc, które chciałabym opisać dalej w tym poście, musimy zawrócić właśnie do Quattro Canti, skąd tym razem ruszymy Via Maqueda. Jest to ulica pełna barów i restauracji, przy której chętnie stołują się turyści. Zewsząd będą was kusić witryny i wystawy restauracji oraz barów, przedstawiające ofertę najpyszniejszych i najtańszych dań dnia.
Piazza Pretoria (Plac Pretoria)
Skoro już poczyniliśmy ten wielki wysiłek i zawróciliśmy do Quattro Canti, co więcej, wkroczyliśmy na Via Maqueda, naszym obowiązkiem wręcz jest udać się na Piazza Pretoria (Plac Pretoria) z Fontana Pretoria w samym jego centrum, zwaną nieoficjalnie Fontana della Vergogna (Fontanną Wstydu). Została ona zbudowana przez Francesco Camillianiego w XVI wieku dla Luigiego de Toledo i jego ogrodu zlokalizowanego we Florencji.
Skąd więc fontanna znalazła się w Palermo, skoro pierwotnie była we Florencji? Otóż jej właściciel zbankrutował i tuż przed przeprowadzką do Neapolu sprzedał ją miastu Palermo. Fontanna, aby móc zostać przewieziona do miasta znajdującego się na drugim końcu Włoch, została podzielona na 644 części. Aby ją postawić na Piazza Pretoria, rozebrano również kilka znajdujących się tam budynków. Niestety dzieło nie dotarło na Sycylię w całości – niektóre jego elementy uległy zniszczeniu podczas transportu, a część zachował de Toledo. Trzeba więc było uzupełnić braki, czym zajął się syn twórcy fontanny, Camillo Camilliani, we współpracy z Michałem Aniołem Naccherino.
Zastanawiacie się pewnie jeszcze, skąd ta nieoficjalna nazwa – Fontanna Wstydu? Głównym powodem jest to, że większość przyozdabiających ją posągów ukazuje nagie postacie. Dodatkowo mieszkańcy uznali fontannę za symbol skorumpowanej władzy Palermo.
Teatro Massimo
Na odległym krańcu Via Maqueda, przy Piazza Verdi, znajduje się kolejna gratka dla turystów – Teatro Massimo, powstały na cześć króla Vittorio Emanuele II. Swoją drogą, prawie w każdym większym włoskim mieście spotkacie ulicę o tej nazwie. Zapewne dlatego, że to właśnie Wiktor Emanuel II zjednoczył Włochy i stał się pierwszym królem Królestwa Włoch, powstałego w 1861 roku.
Czczący dumnie jednego z najważniejszych władców Włoch, Teatr Massimo, jest największą operą we Włoszech i 3. co do wielkości w Europie. Zarówno widzowie, jak i występujący w niej aktorzy, cenią ją za niemal perfekcyjną akustykę.
W 1974 roku opera została zamknięta ze względu na prace renowacyjne, mające zapewnić bezpieczeństwo jej użytkowania. Niestety, ze względu na korupcję i polityczne potyczki, pozostała zamknięta przez 23 lata. W tym czasie spektakle odbywały się głównie w Teatro Politeama oraz Teatro della Verdura.
Na poniższych zdjęciach możecie dostrzec następujący napis nad wejściem do budynku: L’Arte rinnova i popoli e ne rivela la vita. Vano delle scene il diletto ove non miri a preparar l’avvenire, co oznacza: Sztuka odnawia ludzi i objawia ich życie. Radość ze scen, w których nie zamierzasz przygotowywać się na przyszłość, jest daremna. Napis ten podkreśla, jak ważną rolę sztuka i kultura pełnią w naszym życiu – trzeba ją chłonąć i wyciągać lekcje na przyszłość.
Link do galerii zdjęć: https://www.sobieradziwpodrozy.pl/portfolio/palermo-atrakcje-turystyczne/